niedziela, 12 marca 2017

Elementarz matematyczny

Młodszy zaczyna czytać, czyta w zasadzie wszystkie napisy, które mu podejdą pod oczy. I trochę zazdrości Starszemu (ale tylko czasem ;-) ), że ten ma prawdziwe "dorosłe" zadania domowe. Spodobała mu się więc idea elementarza, książki do nauki czytania, tylko dla niego. Elementarz to fajna sprawa. Wprowadzanie liter od tych najprostszych, gradacja trudności liter, wyrazów i długości tekstów, czcionka od dużej na początku do małej na końcu. Często elementarz jest jedną z tych książek, które zapamiętujemy z dzieciństwa na zawsze. Jak ja moje "Litery" - z nieco "psychodeliczną" okładką, na której jest dziewczynka, która trzyma książkę "Litery", na której jest ta sama dziewczynka i trzyma "Litery", i tak dalej... Pamiętam, jak próbowałam dojrzeć coraz to mniejsze dziewczynki trzymające coraz to mniejsze książeczki :-)

No to kupujemy elementarz. Jak to ja, zrobiłam research i wpadłam na ten wpis. Autorka wyczerpująco opisuje i samą formę elementarza, jak i pokazuje kilka nowszych, bardziej współczesnych propozycji (a komu trzeba wiedzy o klasyce gatunku - o "Elementarzu" Falskiego jest osobny wpis). Wśród nich "Elementarz współczesny. Czytam sobie" (opracowany przez Annę Boboryk, wyd. Egmont), oparty na popularnej serii książeczek do nauki czytania (na który się ostatecznie zdecydowałam i był to strzał w dziesiątkę - Młodszemu bardzo się podoba, a do tego ma dołączony zeszycik do nauki pisania liter i prostych wyrazów i zdań).
Jako drugi opisany został "Elementarz. Poczytam ci mamo" Beaty Ostrowickiej - zbiór tekstów do nauki czytania o stopniowalnej trudności (choć same litery nie są w nim wprowadzane, jak w klasycznych elementarzach). Myślę, że wypróbujemy go nieco później.

Niedawno oferta Naszej Księgarni i serii "Poczytam ci mamo" poszerzyła się o kolejną pozycję w typie elementarza - tym razem jest to "Elementarz matematyczny" (autorką jest także Beata Ostrowicka). Książka przeznaczona jest dla dzieci od lat 5, przedszkolnych i zerówkowych, na pewno spodoba się też pierwszoklasistom.



Ten elementarz, oprócz ćwiczenia w czytaniu, ma na celu zapoznanie dzieci z podstawowymi zagadnieniami matematyki za pomocą krótkich opowiadań. Bohaterami są więc oczywiście dzieci, ale i liczby, działania, figury geometryczne, zbiory, różne jednostki miary, ułamki, ceny, kalendarz. I tak jak litery w elementarzach są układane od najłatwiejszych do najtrudniejszych, a teksty od krótkich i prostych do bardziej skomplikowanych, tu także zaczynamy od podstaw, czyli cyfr od 0 do 9, potem przechodząc do kwestii trudniejszych.






Historyjki dziecko może czytać samodzielnie lub z rodzicem. Choć są napisane dużą czcionką, dla początkującego małego czytelnika mogą okazać się za długie, pomoc rodzica może się więc okazać niezbędna. Tym bardziej, że zapewne niektóre zagadnienia przyda się z dzieckiem omówić. Bardziej zaprawiony w bojach pierwszoklasista na pewno poradzi sobie z opowiadaniami samodzielnie.
Ponieważ Młodszy jeszcze nie czyta płynnie, radzi sobie z 1 poziomem "Czytam sobie", myślę, że jeszcze poczekam chwilę zanim weźmiemy się za "Elementarz matematyczny". Ale zapowiada się naprawdę ciekawie. To chyba też jedna z nielicznych pozycji dotyczących matematyki dla młodszych dzieci. Duży plus za pomysł, za ładne kolorowe ilustracje i za ciekawą formę.

Tytuł: "Elementarz matematyczny. Poczytam ci mamo"
Autor: Beata Ostrowicka
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena okładkowa: 36,90 zł
Kategoria wiekowa : 5+

sobota, 25 lutego 2017

Książeczki dla spostrzegawczych





W okolicach świąt w Empiku pojawiły się dwie książeczki do zabaw wzrokowych z przedszkolakami. Nie mogłam oprzeć się ilustracjom i jedną z nich kupiłam. Chociaż mój młodszy syn jest bardzo wybredny jeśli o taką rozrywkę chodzi - lubi zadania typu "znajdź różnice", ale szukanie szczegółów na dużych obrazkach tylko czasem go wciąga. Starszy miał tak samo, no cóż, takie geny pewnie. Ale to na pewno ze strony ojca, ja zawsze lubiłam takie obrazki :-P

Mamy więc kilka tego typu książek (jak opisane jakiś czas temu Mamoko), niektóre pożyczamy też czasem z biblioteki - jako że szybko się moim dzieciom nudzą, wolę je pożyczyć, pooglądać do znudzenia i oddać niż kupować. Oto nasza kolekcja wypróbowanych tytułów:


1) Nasz nowy nabytek - Britta Teckentrup "Kto do pary?", cena okładkowa : 29,99 zł, wiek 3+



W książeczce z jednej strony wierszyk opisuje ilustrację znajdującą się na sąsiadującej stronie i przedstawia zadanie. Zawsze wśród wielu zwierząt trzeba znaleźć dwa identyczne:


Zadanie czasem jest banalnie proste (jak w przypadku powyższych kameleonów), a czasem trzeba się nieco bardziej natrudzić. Podoba mi się przede wszystkim ze względu na charakter ilustracji. Temat "poszukiwań" też jest nieco inny niż w większości tego typu książeczek, w których chodzi o to, by odnaleźć konkretne małe elementy wśród pełnego szczegółów obrazka. Mam jednak wrażenie, że to fajna książeczka na raz, może dwa. jak już się wie, gdzie są konkretne pary to staje się dużo mniej interesująca.

2) "Where's Wally?" (Gdzie jest Wally?), Martin Handford, wiek 5+
Klasyka gatunku - na dużych ilustracjach, wśród setek szczegółów i postaci, trzeba oczywiście znaleźć tytułowego podróżnika Wally'ego, ale także jego przyjaciół (wszyscy są ubrani w charakterystyczne pasiaste biało-czerwone stroje) oraz zestaw malutkich przedmiotów: lornetkę, zwój pergaminu, kość, aparat fotograficzny, klucz. Te elementy są na każdej stronie.


























Każdy z obrazków ma także listę innych elementów do znalezienia, którą można odhaczać oraz wycinki dużego obrazka w formie znaczków, które też należy na dużej ilustracji odnaleźć. Zabawa na długie godziny.
Stopień szczegółowości jest powalający, dlatego to raczej książka dla starszych dzieci, może nawet szkolnych raczej niż przedszkolnych.





Niestety książka nie jest dostępna w polskiej wersji językowej (chociaż tekst nie jest tu w gruncie rzeczy ważny). No ale w polskich sklepach też rzadko bywa. A szkoda...


3) "Gdzie jest Wookiee?" (wyd. Egmont), ilustracje: Ulises Farinas, tekst: Katrina Pallant, cena ok. 35 zł, wiek 5+
Zasada podobna do książki o Wallym, nazwa także nawiązuje do oryginalnego pomysłu. Chewiego można szukać na Hoth, Coruscant, Geonosis, w porcie międzygalaktycznym Mos Eisley, wiosce Ewoków a nawet w Gwieździe Śmierci. W sam raz na małych (i w sumie dużych też) wielbicieli Gwiezdnych Wojen :-)
Na pierwszej stronie przedstawione są także inne osoby, które ukryły się na każdym z obrazków: Han Solo, Greedo, Boba Fett, czy statek Hana Solo - Sokół Millenium. Na końcu do każdego miejsca są też podane dodatkowe elementy do znalezienia i odhaczenia na liście. Duży format, twarda oprawa.









4) "Zima na ulicy Czereśniowej" Rotraut Susanne Berner, Wydawnictwo Dwie Siostry, cena okładkowa: 34 zł, wszystkie strony sztywne, wiek 3+ (albo młodsze).

Serii o czterech porach roku na ulicy Czereśniowej chyba specjalnie przedstawiać nie trzeba. Książka bez tekstu, przedstawia bohaterów - mieszkańców tytułowej ulicy w ciągu jednego dnia, od rana do wieczora. W zależności od tego, kogo akurat będziemy "śledzić" (czy to człowieka, czy np. psa lub kota), możemy zobaczyć, co się z nim w czasie tego dnia działo, opowiadać historyjki i dodawać własne interpretacje.
Część zimowa pokazuje też obcy element kulturowy - pochód z latarenkami, zwyczaj niemiecki, który u nas nie jest praktykowany. Jest to więc fajny pretekst do pogadania o różnych zwyczajach, nie tylko świątecznych :-)






5) "Przekroje: owoce i warzywa" Agnieszka Sowińska, wyd. Nasza Księgarnia, cena okładkowa 29,90 zł, wiek 3+

Bardzo ciekawa pozycja (opisywana także tu i tu). W roli bohaterów: składniki odżywcze kryjące się w owocach i warzywach (witaminy, karoten, jod, fosfor, likopen, błonnik, białko i inni). Każdy składnik jest opisany w przystępny dla dzieci sposób na pierwszych stronach, wiemy więc, do czego każdy z nich jest potrzebny i za co odpowiada. Kolejne karty przedstawiają wybrane owoce i warzywa i mieszkające w nich składniki, wiadomo więc, dlaczego trzeba 1) jeść warzywa i owoce w ogóle i 2) jeść różne owoce i warzywa. Dla niejadków i nie tylko :-) Choć przyznam, że w przypadku Młodszego nie zwiększyło popytu na warzywa...




6) "Na wsi" (Seria 1001 drobiazgów), Ali Mitgutsch, wyd. Tartak wyrazów, cena : 32 zł, wszystkie strony sztywne, wiek 3+



W tej książce na przemian są duże obrazki, które ilustrują różne aspekty życia na wsi (tartak, pola, mała wioska etc.) oraz strony, na których przedstawione są różne osoby, pojazdy, narzędzia, zwierzęta.





O ile te pierwsze mi się podobają, jest na nich sporo fajnych szczegółów i pretekstów do snucia opowiadań o życiu na wsi, i nie tylko, to te drugie podobają mi się już mniej. Weźcie na przykład pokazanego tu poniżej tendencyjnego "kuzyna z miasta", z moim światopoglądem kłóci się także Burek na łańcuchu (choć to niestety częsty widok na wsiach...) i trochę trudno mi było wyjaśnić moim miłośnikom zwierząt, dlaczego ten biedny pies jest uwiązany przy budzie... Przyznam, że same ilustracje też mnie nie powalają. Ale dla miłośników pojazdów rolniczych na pewno to fajny pomysł, Młodszemu bardzo się podobała swego czasu, teraz zagląda do niej rzadziej.





6) "Piraci 1001 rzeczy do odkrycia", Rob Lloyd Jones, Teri Gower, wyd. Świat Książki, cena okładkowa 24 zł, wiek 3+

Z tej serii mamy dwie książeczki, jedną o Bożym Narodzeniu, drugą właśnie o Piratach. Zasada nieco podobna, jak w przypadku Wally'ego, ale obrazki są mniej szczegółowe, łatwiej znaleźć zadane elementy. Na każdej stronie oprócz dużej ilustracji są pokazane elementy do odszukania i ich liczba. Książka akurat dla przedszkolaków, szczególnie takich, które zaczynają liczyć. Grafika przyjazna, choć przyznam, że nie powalająca.




Teraz czekamy jeszcze na zamówione niedawno "Rok w przedszkolu" i "Rok w lesie", z tą serią do tej pory jakoś nam nie było po drodze, więc będziemy wypróbowywać :-)

niedziela, 12 lutego 2017

Poczytaj mi, mamo



Tytuł: Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza ; Poczytaj mi, mamo. Księga druga
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena okładkowa: 49,90 zł 
Dla dzieci w wieku: 3+ (wiek przedszkolny)

Jako dziecko czytałam dużo (i w sumie tak mi zostało :-) ). Czytałam nie tylko dużo różnych książeczek, czy potem książek, ale także spędzałam dużo czasu czytając te same pozycje w kółko. Ukochane "Dzieci z Bullerbyn" przeczytałam w zerówce sześć razy pod rząd. Różne mniejsze książeczki także przeglądałam, czytałam, przyglądałam się obrazkom. Pamiętam na przykład obrazek z "Misia Uszatka", na którym on i lalki bawią się w sklep i produkty, które sprzedają chyba są zrobione z plasteliny... W naszym "Uszatku" - wydaniu z oryginalnymi ilustracjami - tego rysunku nie ma, więc może pamięć mnie zawodzi...?

Moje dziecięce książki powędrowały juz dawno do innych dzieci lub do biblioteki (oddania niektórych chyba rodzicom długo nie wybaczę, np. nieodżałowanej "Kuchni pełnej cudów", którą i teraz po 30 latach mogłabym chyba cytować całymi fragmentami...). Większość z nich już zapomniałam, nie pamiętam tytułów, historii i jakby mi je ktoś streścił, to pewnie nie wiedziałabym, że je czytałam. Ale co innego, gdy popatrzę na ilustracje... Jedno spojrzenie i od razu robi mi się tak charakterystycznie ciepło. Strasznie mnie to zaskoczyło, gdy po raz pierwszy poczułam ten balsam na serduchu czytając chłopcom którąś z książeczek znalezionych u nas w domu w piwnicy, pożyczoną z biblioteki, albo kupioną w nowym wydaniu z oryginalnymi ilustracjami. Jak wejście do machiny załamującej czasoprzestrzeń... Tak było właśnie z serią "Poczytaj mi mamo", wydawaną w księgach zbiorczych przez ostatnie lata (od 2010 roku). Ale, o ile niektóre znane mi z dzieciństwa książki jakoś moim synom "nie wchodzą", to pierwsze dwa tomy "Poczytaj mi mamo" uwielbia Młodszy, a niektóre historyjki każe sobie czytać i Starszy. Kiedy wybieramy lekturę na dobranoc, Młodszy najczęściej prosi właśnie o "Poczytaj mi mamo".

Bajki i opowieści Danuty Wawiłow, Małgorzaty Musierowicz, Heleny Bechlerowej, Joanny Papuzińskiej i innych wielkich polskich nazwisk literatury dziecięcej nic nie tracą na aktualności. Co więcej, mam wręcz wrażenie, że są bardziej dostępne i zrozumiałe dla dzieci w wieku przedszkolnym niż niektóre nowe propozycje.

Towarzyszą im oryginalne ilustracje (autorstwa wybitnych ilustratorów), nie tak krzykliwe i udziwnionie jak niektóre współczesne.







Ilustracje, które jak się w moim przypadku okazało, są "nośnikiem" tych historii - to patrząc na nie przypominałam sobie nie tylko same historyjki, ale i uczucia, które towarzyszyły mi, gdy je czytałam te 30 lat temu.

Na przykład, pamiętam bardzo dobrze, jak wielką ochotę miałam na ten tort :-) z tą kremową różyczką na czubku :-)



Cena dość wysoka, ale wydanie jest staranne, a stron wiele. Warto się za nimi rozejrzeć w różnego rodzaju księgarniach typu "tania książka", ja w jednej, którą odwiedzam kupiłam jeden z naszych tomów za chyba 35 zł.

niedziela, 5 lutego 2017

Mamoko na litery



Tytuł: Mamoko na litery
Autorzy: Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dwie Siostry (http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog)
Cena okładkowa: 29,90 zł
Dla dzieci w wieku: 3-6 lat

Serię Mamoko znają chyba wszyscy. To kartonowe książki typu "patrz i znajdź", na kartach których przedstawione jest dość surrealistyczne miasteczko (o wdzięcznej nazwie Mamoko właśnie). "Litery", jak i pozostałe książeczki Aleksandry i Daniela Mizielińskich wyróżniają się typową dla siebie grafiką, znaną wszystkim wielbicielom serii. To właśnie do tej pozycji Mizielińskich (zaraz po "Mapach", które uważam za mistrzostwo świata) mam wyjątkową słabość. A dlaczego? 

Przede wszystkim dlatego, że "Litery" akurat wpisują się w etap rozwojowy Młodszego, który zaczyna składać literki w słowa i coraz lepiej wychodzi mu czytanie. Ale to nie wszystko. 

Każda strona książeczki to zestaw uroczych rysunków, wśród których szukamy różnych rzeczy, postaci, zwierzątek na daną literę alfabetu (po dwie litery na każdą podwójną stronę). Liczba elementów do znalezienia na daną literę jest podana w górnym rogu. Ale, i to było dla mnie dużym i miłym zaskoczeniem, książeczka świetnie nadaje się do zabawy nie tylko z dziećmi mówiącymi po polsku! Zestaw rysunków jest tak dobrany, że znajdzie się sporo elementów, które w języku angielskim i francuskim (te dwa na pewno, a może i więcej) zaczynają się na daną literę. Moje dwa "egzemplarze" są dwujęzyczne (polsko-angielsko), korzystamy więc z tej możliwości z radością. Na pewno można też znaleźć zastosowanie tej pozycji w lekcji języka obcego z dziećmi. 

Nie wiem, czy taka "wielojęzyczność" książki ma związek z faktem, iż prace Mizielińskich są od kilku lat wydawane w różnych krajach (no, trudno powiedzieć, że są tłumaczone, przekładany jest bowiem tylko opis na okładce), czy może jest to ukłon w stronę dwujęzyczności dzieci i nauki języków obcych, ale jakby nie było, bardzo to doceniam. I może kiedyś pokuszę się, by odnaleźć wszystkie obrazki w trzech znanych mi dobrze językach i zobaczyć, czy ich liczba jest równa :-) No i musimy jeszcze wypróbować "Liczby"...







poniedziałek, 30 stycznia 2017

Pettson i Findus




Tytuł: Kiedy mały Findus się zgubił
Autor: Sven Nordqvist (tekst i ilustracje)
Przekład: Barbara Hołderna
Wydawnictwo: Media Rodzina (https://mediarodzina.pl)
Dla dzieci w wieku: 3+ 
Cena okładkowa: 23,90 zł

Pettson to pewien bardzo miły staruszek mieszkający w niedużym domu na wsi. Niby ma wszystko, czego potrzebuje, jednak czuje się nieco samotny. Twierdzi, że nie ożenił się w porę, a teraz to już na to za późno. Na szczęście ma bardzo uczynnych sąsiadów, którzy czasem odwiedzają go na kawę i pogawędkę. Przy jednej z takich okazji pani Andersson przynosi mu (w pudełku po mrożonym zielonym groszku) małego pręgowanego kociaka. Kociak, którego Pettson nazwał Findus (bo taka nazwa była nadrukowana na pudełku), zupełnie zmienia życie staruszka i tak zaczynają się przygody tej dwójki, opisane przez Svena Nordqvista. "Kiedy mały Findus się zgubił" opowiada o tym, jak Findus pojawił się w domu Pettsona, jak zmienił jego samotne życie, i jak obaj najedli się strachu gdy kociakowi zdarzyło się zgubić i bardzo wystraszyć węszącego wokół domu borsuka.

Findus ma pewne cechy, które ma niemal każdy kot: jest wszędobylski, uparty i ciekawy wszystkiego, wszędzie go pełno. Ale ma też pewną cechę, której inne koty nie mają - umie mówić ludzkim głosem (okazuje się to, gdy pewnego dnia dość autorytarnie żąda od Pettsona, by ten uszył mu szerokie spodnie na szelkach). Dotąd cichy dom Pettsona wypełnia się więc kocią bieganiną i gwarem. Bo ten kot nie tylko mówi, on się wręcz nie zamyka. Pod tym względem kogoś bardzo mi przypomina :-) Bo Findus oczywiście jest kotkiem, ale takim, w którym niejedno dziecko znajdzie coś z siebie samego (szczególnie te dzieci, którym niełatwo jest usiedzieć w miejscu). A i niejeden rodzic pewnie zauważy te analogie. Dla mnie była szczególnie widoczna w innym tomie, w momencie gdy Findus skacze Pettsonowi po brzuchu bladym świtem uważając, że już pora wstawać...

Wydawnictwo podaje, że seria o Pettsonie i Findusie jest przeznaczona dla dzieci w wieku od lat 3. Co nie znaczy, że historie nie nadają się dla dzieci starszych. Seria ma podobno sporo fanów także wśród dorosłych. Polecamy, nie tylko miłośnikom kotów :-)


sobota, 21 stycznia 2017

Cztery przygody Wilka





Seria: Przygody Wilka
Autorki: Orianne Lallemand, Éléonore Thuillier
Przekład: Iwona Janczy
Wydawnictwo: Adamada (http://www.adamada.pl/przygody-wilka.html)
Kategoria wiekowa : 3+ (3 do 6 lat)
Cena okładkowa : 24,90 zł

"Przygody Wilka" to nasze odkrycie zeszłorocznych wakacji. Jest to seria książeczek francuskich autorek Orianne Lallemand i Éléonore Thuillier, w Polsce wydaje je wydawnictwo Adamada. 
Historyjki są urocze, czasem zabawne, a czasem wzruszające. Łatwe do zrozumienia dla przedszkolaka, pokazują mu, że nawet duży wilk może się czegoś bać, że choć czasem się sobie nie podobamy, to najlepiej być samym sobą, czy też, że jedną z największych wartości w życiu są fajni kumple :-)
Dużym plusem są ładne ilustracje o bardzo przyjemnej dla oka kolorystyce i staranne wydanie na dobrym papierze. Znak rozpoznawczy - kwadratowy format i okładki w kolorową kratkę :-) 


My mamy w sumie cztery książeczki, które Młodszy (lat 5,5) bardzo lubi, a i Starszy (lat 9,5) czasem się im przysłuchuje: 


1) "O Wilku, który bał się własnego cienia" - wilkom, choć same mogą być dość przerażające, też zdarza się czegoś bać, a czasem nawet bać się WSZYSTKIEGO. A dla Wilka to bardzo wstydliwa przypadłość... Najlepiej wtedy wyruszyć na poszukiwanie prawdziwych przygód, i tak też za radą rodziców robi nasz mały Wilczek. Ale okazuje się, że oprócz pokonania własnych strachów, udaje mu się znaleźć coś znacznie cenniejszego: prawdziwych przyjaciół i swoje miejsce na ziemi.








2) "O Wilku, który obchodził urodziny" - Wilk ma urodziny i chce zaprosić na wspaniałe przyjęcie wszystkich swoich przyjaciół oraz ukochaną Wilczycę. Okazuje się jednak, że wszyscy mają bardzo pilne plany i rzeczy do załatwienia... Wilk ogromnie się smuci, jest zawiedziony i ma dość swoich przyjaciół. Wyrusza więc w daleką podróż, ale ta także nie do końca spełnia jego oczekiwania. Gdy wraca do swojego lasu okazuje się, że dąsał się zupełnie, ale to zupełnie niepotrzebnie.





3) "O Wilku, który podróżował po świecie" - Wilk chce poznać świat, wyrusza więc ze swojego lasu we Francji i najpierw udaje się do Paryża, potem kolejno do Londynu (gdzie udaje mu się spotkać z Królową), Wenecji, Egiptu (gdzie nieomal pada ofiarą krokodyla), na Madagaskar (gdzie staje twarzą w twarz z rekinem), do Nepalu (gdzie ściga go zakochana pani Yeti), Chin, Australii, gdzie uczy się surfować... Te kupiliśmy w wersji oryginalnej, jako że jeszcze wtedy nie została wydana w Polsce. Jest to wspaniały wstęp do geografii dla młodszych dzieci. Na wewnętrznej stronie okładki znajduje się mapa z zaznaczoną trasą podróży wilka, a ilustracje i opisy oddają najbardziej charakterystyczne elementy danego miasta czy kraju.






4) "Le loup qui voyageait dans le temps" ("O Wilku, który podróżował w czasie") - tę mamy w wersji oryginalnej, a w Polsce nie została jeszcze wydana. Jest ona najbardziej francuska ze wszystkich książeczek w serii. Pozostałe są bardzo uniwersalne i umiejscowienie lasu, w którym mieszka Wilk mogłoby być w zasadzie wszędzie. Ale ta książeczka to wstęp do historii, kilka kart jest poświęcone właśnie historii Francji. Na wewnętrznej stronie okładki znajduje się oś czasu z zaznaczonymi momentami, do których Wilk podróżuje za sprawą pewnej magicznej książki. Zwiedza czasy dinozaurów, przedostaje się do prehistorycznej jaskini, potem do starożytnego Egiptu i Rzymu, w średniowiecznym zamku ratuje z rąk smoka księżniczkę, odwiedza Leonarda da Vinci w jego pracowni, bawi na balu maskowym w Wersalu Króla Słońce - Ludwika XIV, bierze udział burzeniu Bastylii w czasie Rewolucji Francuskiej, a nawet dostaje się jako pierwszy Ziemianin na Księżyc.




 


Wydawnictwo Adamada wydało do tej pory sześć książeczek o Wilku. Mam nadzieję, że pozostałe cztery, które ukazały się we Francji, także zostaną przetłumaczone na język polski. Na pewno będziemy poszerzać naszą kolekcję o kolejne tomy. Książeczki są także dostępne w formie audiobooków czytanych przez Annę Dymną w aplikacji Adamada czyta dzieciom (wiem, że są, ale jeszcze ich nie wypróbowaliśmy).