sobota, 25 lutego 2017

Książeczki dla spostrzegawczych





W okolicach świąt w Empiku pojawiły się dwie książeczki do zabaw wzrokowych z przedszkolakami. Nie mogłam oprzeć się ilustracjom i jedną z nich kupiłam. Chociaż mój młodszy syn jest bardzo wybredny jeśli o taką rozrywkę chodzi - lubi zadania typu "znajdź różnice", ale szukanie szczegółów na dużych obrazkach tylko czasem go wciąga. Starszy miał tak samo, no cóż, takie geny pewnie. Ale to na pewno ze strony ojca, ja zawsze lubiłam takie obrazki :-P

Mamy więc kilka tego typu książek (jak opisane jakiś czas temu Mamoko), niektóre pożyczamy też czasem z biblioteki - jako że szybko się moim dzieciom nudzą, wolę je pożyczyć, pooglądać do znudzenia i oddać niż kupować. Oto nasza kolekcja wypróbowanych tytułów:


1) Nasz nowy nabytek - Britta Teckentrup "Kto do pary?", cena okładkowa : 29,99 zł, wiek 3+



W książeczce z jednej strony wierszyk opisuje ilustrację znajdującą się na sąsiadującej stronie i przedstawia zadanie. Zawsze wśród wielu zwierząt trzeba znaleźć dwa identyczne:


Zadanie czasem jest banalnie proste (jak w przypadku powyższych kameleonów), a czasem trzeba się nieco bardziej natrudzić. Podoba mi się przede wszystkim ze względu na charakter ilustracji. Temat "poszukiwań" też jest nieco inny niż w większości tego typu książeczek, w których chodzi o to, by odnaleźć konkretne małe elementy wśród pełnego szczegółów obrazka. Mam jednak wrażenie, że to fajna książeczka na raz, może dwa. jak już się wie, gdzie są konkretne pary to staje się dużo mniej interesująca.

2) "Where's Wally?" (Gdzie jest Wally?), Martin Handford, wiek 5+
Klasyka gatunku - na dużych ilustracjach, wśród setek szczegółów i postaci, trzeba oczywiście znaleźć tytułowego podróżnika Wally'ego, ale także jego przyjaciół (wszyscy są ubrani w charakterystyczne pasiaste biało-czerwone stroje) oraz zestaw malutkich przedmiotów: lornetkę, zwój pergaminu, kość, aparat fotograficzny, klucz. Te elementy są na każdej stronie.


























Każdy z obrazków ma także listę innych elementów do znalezienia, którą można odhaczać oraz wycinki dużego obrazka w formie znaczków, które też należy na dużej ilustracji odnaleźć. Zabawa na długie godziny.
Stopień szczegółowości jest powalający, dlatego to raczej książka dla starszych dzieci, może nawet szkolnych raczej niż przedszkolnych.





Niestety książka nie jest dostępna w polskiej wersji językowej (chociaż tekst nie jest tu w gruncie rzeczy ważny). No ale w polskich sklepach też rzadko bywa. A szkoda...


3) "Gdzie jest Wookiee?" (wyd. Egmont), ilustracje: Ulises Farinas, tekst: Katrina Pallant, cena ok. 35 zł, wiek 5+
Zasada podobna do książki o Wallym, nazwa także nawiązuje do oryginalnego pomysłu. Chewiego można szukać na Hoth, Coruscant, Geonosis, w porcie międzygalaktycznym Mos Eisley, wiosce Ewoków a nawet w Gwieździe Śmierci. W sam raz na małych (i w sumie dużych też) wielbicieli Gwiezdnych Wojen :-)
Na pierwszej stronie przedstawione są także inne osoby, które ukryły się na każdym z obrazków: Han Solo, Greedo, Boba Fett, czy statek Hana Solo - Sokół Millenium. Na końcu do każdego miejsca są też podane dodatkowe elementy do znalezienia i odhaczenia na liście. Duży format, twarda oprawa.









4) "Zima na ulicy Czereśniowej" Rotraut Susanne Berner, Wydawnictwo Dwie Siostry, cena okładkowa: 34 zł, wszystkie strony sztywne, wiek 3+ (albo młodsze).

Serii o czterech porach roku na ulicy Czereśniowej chyba specjalnie przedstawiać nie trzeba. Książka bez tekstu, przedstawia bohaterów - mieszkańców tytułowej ulicy w ciągu jednego dnia, od rana do wieczora. W zależności od tego, kogo akurat będziemy "śledzić" (czy to człowieka, czy np. psa lub kota), możemy zobaczyć, co się z nim w czasie tego dnia działo, opowiadać historyjki i dodawać własne interpretacje.
Część zimowa pokazuje też obcy element kulturowy - pochód z latarenkami, zwyczaj niemiecki, który u nas nie jest praktykowany. Jest to więc fajny pretekst do pogadania o różnych zwyczajach, nie tylko świątecznych :-)






5) "Przekroje: owoce i warzywa" Agnieszka Sowińska, wyd. Nasza Księgarnia, cena okładkowa 29,90 zł, wiek 3+

Bardzo ciekawa pozycja (opisywana także tu i tu). W roli bohaterów: składniki odżywcze kryjące się w owocach i warzywach (witaminy, karoten, jod, fosfor, likopen, błonnik, białko i inni). Każdy składnik jest opisany w przystępny dla dzieci sposób na pierwszych stronach, wiemy więc, do czego każdy z nich jest potrzebny i za co odpowiada. Kolejne karty przedstawiają wybrane owoce i warzywa i mieszkające w nich składniki, wiadomo więc, dlaczego trzeba 1) jeść warzywa i owoce w ogóle i 2) jeść różne owoce i warzywa. Dla niejadków i nie tylko :-) Choć przyznam, że w przypadku Młodszego nie zwiększyło popytu na warzywa...




6) "Na wsi" (Seria 1001 drobiazgów), Ali Mitgutsch, wyd. Tartak wyrazów, cena : 32 zł, wszystkie strony sztywne, wiek 3+



W tej książce na przemian są duże obrazki, które ilustrują różne aspekty życia na wsi (tartak, pola, mała wioska etc.) oraz strony, na których przedstawione są różne osoby, pojazdy, narzędzia, zwierzęta.





O ile te pierwsze mi się podobają, jest na nich sporo fajnych szczegółów i pretekstów do snucia opowiadań o życiu na wsi, i nie tylko, to te drugie podobają mi się już mniej. Weźcie na przykład pokazanego tu poniżej tendencyjnego "kuzyna z miasta", z moim światopoglądem kłóci się także Burek na łańcuchu (choć to niestety częsty widok na wsiach...) i trochę trudno mi było wyjaśnić moim miłośnikom zwierząt, dlaczego ten biedny pies jest uwiązany przy budzie... Przyznam, że same ilustracje też mnie nie powalają. Ale dla miłośników pojazdów rolniczych na pewno to fajny pomysł, Młodszemu bardzo się podobała swego czasu, teraz zagląda do niej rzadziej.





6) "Piraci 1001 rzeczy do odkrycia", Rob Lloyd Jones, Teri Gower, wyd. Świat Książki, cena okładkowa 24 zł, wiek 3+

Z tej serii mamy dwie książeczki, jedną o Bożym Narodzeniu, drugą właśnie o Piratach. Zasada nieco podobna, jak w przypadku Wally'ego, ale obrazki są mniej szczegółowe, łatwiej znaleźć zadane elementy. Na każdej stronie oprócz dużej ilustracji są pokazane elementy do odszukania i ich liczba. Książka akurat dla przedszkolaków, szczególnie takich, które zaczynają liczyć. Grafika przyjazna, choć przyznam, że nie powalająca.




Teraz czekamy jeszcze na zamówione niedawno "Rok w przedszkolu" i "Rok w lesie", z tą serią do tej pory jakoś nam nie było po drodze, więc będziemy wypróbowywać :-)

niedziela, 12 lutego 2017

Poczytaj mi, mamo



Tytuł: Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza ; Poczytaj mi, mamo. Księga druga
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Cena okładkowa: 49,90 zł 
Dla dzieci w wieku: 3+ (wiek przedszkolny)

Jako dziecko czytałam dużo (i w sumie tak mi zostało :-) ). Czytałam nie tylko dużo różnych książeczek, czy potem książek, ale także spędzałam dużo czasu czytając te same pozycje w kółko. Ukochane "Dzieci z Bullerbyn" przeczytałam w zerówce sześć razy pod rząd. Różne mniejsze książeczki także przeglądałam, czytałam, przyglądałam się obrazkom. Pamiętam na przykład obrazek z "Misia Uszatka", na którym on i lalki bawią się w sklep i produkty, które sprzedają chyba są zrobione z plasteliny... W naszym "Uszatku" - wydaniu z oryginalnymi ilustracjami - tego rysunku nie ma, więc może pamięć mnie zawodzi...?

Moje dziecięce książki powędrowały juz dawno do innych dzieci lub do biblioteki (oddania niektórych chyba rodzicom długo nie wybaczę, np. nieodżałowanej "Kuchni pełnej cudów", którą i teraz po 30 latach mogłabym chyba cytować całymi fragmentami...). Większość z nich już zapomniałam, nie pamiętam tytułów, historii i jakby mi je ktoś streścił, to pewnie nie wiedziałabym, że je czytałam. Ale co innego, gdy popatrzę na ilustracje... Jedno spojrzenie i od razu robi mi się tak charakterystycznie ciepło. Strasznie mnie to zaskoczyło, gdy po raz pierwszy poczułam ten balsam na serduchu czytając chłopcom którąś z książeczek znalezionych u nas w domu w piwnicy, pożyczoną z biblioteki, albo kupioną w nowym wydaniu z oryginalnymi ilustracjami. Jak wejście do machiny załamującej czasoprzestrzeń... Tak było właśnie z serią "Poczytaj mi mamo", wydawaną w księgach zbiorczych przez ostatnie lata (od 2010 roku). Ale, o ile niektóre znane mi z dzieciństwa książki jakoś moim synom "nie wchodzą", to pierwsze dwa tomy "Poczytaj mi mamo" uwielbia Młodszy, a niektóre historyjki każe sobie czytać i Starszy. Kiedy wybieramy lekturę na dobranoc, Młodszy najczęściej prosi właśnie o "Poczytaj mi mamo".

Bajki i opowieści Danuty Wawiłow, Małgorzaty Musierowicz, Heleny Bechlerowej, Joanny Papuzińskiej i innych wielkich polskich nazwisk literatury dziecięcej nic nie tracą na aktualności. Co więcej, mam wręcz wrażenie, że są bardziej dostępne i zrozumiałe dla dzieci w wieku przedszkolnym niż niektóre nowe propozycje.

Towarzyszą im oryginalne ilustracje (autorstwa wybitnych ilustratorów), nie tak krzykliwe i udziwnionie jak niektóre współczesne.







Ilustracje, które jak się w moim przypadku okazało, są "nośnikiem" tych historii - to patrząc na nie przypominałam sobie nie tylko same historyjki, ale i uczucia, które towarzyszyły mi, gdy je czytałam te 30 lat temu.

Na przykład, pamiętam bardzo dobrze, jak wielką ochotę miałam na ten tort :-) z tą kremową różyczką na czubku :-)



Cena dość wysoka, ale wydanie jest staranne, a stron wiele. Warto się za nimi rozejrzeć w różnego rodzaju księgarniach typu "tania książka", ja w jednej, którą odwiedzam kupiłam jeden z naszych tomów za chyba 35 zł.

niedziela, 5 lutego 2017

Mamoko na litery



Tytuł: Mamoko na litery
Autorzy: Aleksandra Mizielińska, Daniel Mizieliński
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dwie Siostry (http://www.wydawnictwodwiesiostry.pl/katalog)
Cena okładkowa: 29,90 zł
Dla dzieci w wieku: 3-6 lat

Serię Mamoko znają chyba wszyscy. To kartonowe książki typu "patrz i znajdź", na kartach których przedstawione jest dość surrealistyczne miasteczko (o wdzięcznej nazwie Mamoko właśnie). "Litery", jak i pozostałe książeczki Aleksandry i Daniela Mizielińskich wyróżniają się typową dla siebie grafiką, znaną wszystkim wielbicielom serii. To właśnie do tej pozycji Mizielińskich (zaraz po "Mapach", które uważam za mistrzostwo świata) mam wyjątkową słabość. A dlaczego? 

Przede wszystkim dlatego, że "Litery" akurat wpisują się w etap rozwojowy Młodszego, który zaczyna składać literki w słowa i coraz lepiej wychodzi mu czytanie. Ale to nie wszystko. 

Każda strona książeczki to zestaw uroczych rysunków, wśród których szukamy różnych rzeczy, postaci, zwierzątek na daną literę alfabetu (po dwie litery na każdą podwójną stronę). Liczba elementów do znalezienia na daną literę jest podana w górnym rogu. Ale, i to było dla mnie dużym i miłym zaskoczeniem, książeczka świetnie nadaje się do zabawy nie tylko z dziećmi mówiącymi po polsku! Zestaw rysunków jest tak dobrany, że znajdzie się sporo elementów, które w języku angielskim i francuskim (te dwa na pewno, a może i więcej) zaczynają się na daną literę. Moje dwa "egzemplarze" są dwujęzyczne (polsko-angielsko), korzystamy więc z tej możliwości z radością. Na pewno można też znaleźć zastosowanie tej pozycji w lekcji języka obcego z dziećmi. 

Nie wiem, czy taka "wielojęzyczność" książki ma związek z faktem, iż prace Mizielińskich są od kilku lat wydawane w różnych krajach (no, trudno powiedzieć, że są tłumaczone, przekładany jest bowiem tylko opis na okładce), czy może jest to ukłon w stronę dwujęzyczności dzieci i nauki języków obcych, ale jakby nie było, bardzo to doceniam. I może kiedyś pokuszę się, by odnaleźć wszystkie obrazki w trzech znanych mi dobrze językach i zobaczyć, czy ich liczba jest równa :-) No i musimy jeszcze wypróbować "Liczby"...