piątek, 13 stycznia 2017

Słowo wstępne :-)

Już trzeci rok z rzędu rusza w internecie czytelnicza akcja z cyklu "52 książki w 52 tygodnie". Od początku biorę w niej udział, choć co prawda ani w 2015 ani w 2016 nie udało mi się osiągnąć takiego wyniku. No cóż, w sumie nic dziwnego, przy dwójce dzieciaków, pracy na pełen etat i domowym rozgardiaszu, że o mojej dziwnej tendencji do wybierania sobie do lektury opasłych tomiszczy nie wspomnę... Tym niemniej jesteśmy domem czytającym: czytamy my dla siebie, czytamy chłopcom, Starszy czyta sporo sam, Młodszemu czytamy na głos, krócej lub dłużej, ale codziennie.

Kiedy Starszy zaczął kilka lat temu chodzić do szkoły, na zebraniu rodzice jednego z dzieci zapytali nauczycielkę, co czytać synowi, czy ma ona jakieś sugestie. Zdziwiłam się, bo sama nigdy nie potrzebowałam pomocy z wybraniem lektur dla swoich dzieci. Zawsze pomysłów było więcej niż czasu do ich przeczytania. Ale to był taki moment otrzeźwienia pod tytułem "nie wszyscy mają tak jak ja". Zdarza Wam się czasem, że wydaje Wam się, że wszyscy robią podobnie, że nie robicie nic innego czy mniej typowego? Ja sobie z tego zdaję sprawę dopiero w takich momentach, kiedy nagle okazuje się, że właśnie nie, nie wszyscy robią tak jak ja. No i to był właśnie taki moment. Moment, w którym okazało się, że nie wszyscy niemal oblizując się przeglądają w Empiku półki z książkami dla dzieci, śledzą katalogi "Zakamarków" czy "Dwóch sióstr", chadzają na targi książki dla dzieci i mają wraz z dziećmi po dwie karty biblioteczne. Ale to wcale nie znaczy, że nie chcą czytać swoim dzieciom, albo że ich dzieci nie chcą czytać. A ten mój fiś, no cóż, może mógłby się komuś na coś przydać...?

W ramach noworocznych postanowień na 2017 (oprócz przeczytania 52 książek dla siebie rzecz jasna) postanowiłam więc zacząć opisywać czytane u nas w domu książki dla dzieci, jedną tygodniowo, stąd tytuł "52 książki dla dzieci". Mam nadzieję, że wystarczy mi zapału do regularnego wpisywania postów (zwróćcie uwagę, że w sumie, to już mam zaległości - kończy się drugi tydzień stycznia :-P ) oraz, że to miejsce okaże się dla kogoś miejscem, z którego będzie można zaczerpnąć pomysłu na to, co czytać dzieciom w różnym wieku lub z nimi.

PS. Uściślę tylko, że Starszemu daleko do typowego książkowego mola, trzeba go do czytania trochę zaganiać i ograniczać dostęp do cyfrowych zabawek, bo gdyby mógł siedział by przy nich godzinami. Ale czytać też lubi, może nawet mi w prowadzeniu bloga pomoże (cha cha cha).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz